Oburzeni na oburzonych. Młodzi - racjonalni Oburzeni na oburzonych. Młodzi - racjonalni
539
BLOG

Jesień oburzonych

Oburzeni na oburzonych. Młodzi - racjonalni Oburzeni na oburzonych. Młodzi - racjonalni Polityka Obserwuj notkę 1

Kiedy zakładałem stronę "oburzonych na oburzonych" na Facebooku nie sądziłem, że w dosłownie parę dni zyska ona kilkaset fanów. Obecnie, kiedy sprawa polskich oburzonych nieco przycichła, jest nas 690, a dynamika wzrostu zmalała. Jednak w pierwszych dniach, zaraz po manifestacji przed Uniwersytetem Warszawskim, liczba osób, które zaznajomiły się z naszym stanowiskiem, a później w jakiś sposób zgodziły się z nim klikając przycisk „Lubię to”, rosła w bardzo szybkim tempie. Skąd wzięło się tyle osób, które nie zgadzają się z populizmem oburzonych? Czy aby na pewno protestujący to 99% społeczeństwa?
 
Facebookowa strona „Oburzeni na oburzonych. Młodzi – racjonalni” to oddolna reakcja na protest warszawskich licealistów z Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia. Ta szkoła średnia jest kuźnią lewicowców, uczą w niej nauczyciele, którzy nie ukrywają swoich lewicowych poglądów politycznych. Co roku jej uczniowie chodzą zgraną grupą „blokować” Marsz Niepodległości, co roku wybierają się na Parady Równości i Manify. Swoje wykłady ma tam Kazimiera Szczuka, uczy tam córka Seweryna Blumsztajna.
 
Kuroń, w przeciwieństwie do innych warszawskich liceów społecznych, nie jest do końca szkołą „warszawki”. Jego uczniowie silą się na bycie kimś więcej, chcą być alternatywnymi artystami. Dlatego kończą na ASP, mają zdjęcia robione analogowymi aparatami, czytają niszową poezję i debatują o stanie swojej seksualności z perspektywy Freuda. Niektórzy cytują Lenina na swoich profilach na portalach społecznościowych. Ale jednocześnie to dzieci bogatych rodziców, wyższej klasy średniej, która może sobie pozwolić na odświętne zbuntowanie się ze swoim produktem Appla i kubkiem kawy w dłoni.
 
Takiej młodzieży nie rozumiały, nie rozumieją i nie będą rozumieć ludzie, którzy mają rzeczywiste problemy. Tego rodzaju bananowa młodzież irytowała chociażby w 1968 roku klasę robotniczą. Zdjęcie robotników, cóż z tego, że wykorzystanych przez totalitarne władze, z transparentem „Studenci do nauki” idealnie odzwierciedlają przepaść między młodymi, a robotnikami. Tak samo było w Paryżu, gdzie starsi, umiarkowani przestraszyli się studentów ze zdjęciami Mao. Podobnie reagowały osoby umiarkowane nieco później, kiedy młodzi Amerykanie manifestowali przeciwko wojnie w Wietnamie. Paryskich studentów kompromitowały zdjęcia Mao, ich afirmacja dla socjalizmu, amerykańskich hipisów – styl życia.
 
Polskich oburzonych dezawuują również ich postulaty. Utopijne, niewykonalne przy stanie dzisiejszej gospodarki. Dług publiczny Polski wynosi 822 mld zł, w przeliczeniu na mieszkańca jest to niemal 22 tys. złotych. Z czego więc zafundować „mieszkanie dla każdego”, drugi kierunek studiów za darmo, całkowicie darmową służbę zdrowia, wstrzymanie podwyższanie wieku emerytalnego (a w Polsce realna średnia wieku przechodzenia na emeryturę to tylko 57 lat!)?
 
Oprócz nieodpowiedzialnego, socjalistycznego aspektu ekonomicznego firmowanego przez oburzonych, dochodzi jeszcze aspekt „postępowy” - refundacja środków antykoncepcyjnych i in vitro, wycofanie religii ze szkół, związki partnerskie, parytety na listach wyborczych i 50 proc. kwot w radach nadzorczych dla kobiet.
 
Postulaty polskich oburzonych sprawiają, że ruch ten nie jest wcale skierowany do całego społeczeństwa, lecz do wąskiej grupy lewicowej młodzieży, która ma zapewniony dobrobyt dzięki pracy swoich rodziców. A ci z kolei ten dobrobyt mają przez... zwalczany przez ich dzieci kapitalizm.
 
Na potwierdzenie tezy o odstraszającym lewactwie oburzonych wystarczy przywołać kilka stron, którymi „Ruch 15 października” dzieli się na swoim Facebooku. I tak, możemy tam znaleźć m.in. „Krytykę Polityczną”, „Kampanię Solidarności z Palestyną”, „Myśl Anarchistyczną”, „Fundację Feminoteka” czy inicjatywę „11listopada.org”.
 
Oburzeni w Polsce posługują się wyświechtanymi frazesami, jak mantra powtarzanymi przez wszystkich ich zwolenników - „każdy ma prawo do mieszkania”, „państwo ma gwarantować stabilność”, „państwo nie może zostawiać swoich obywateli”.
 
Igor Stokfiszewski, publicysta „Krytyki Politycznej” ,w wywiadzie z Robertem Mazurkiem w „Plusie Minusie” w ten sposób widzi rolę państwa: „Obowiązkiem państwa jest zapewnić godne warunki życia każdemu, możliwość samorealizacji i zabezpieczeń na najbliższą i dalszą przeszłość”. Inaczej będą sądzili libertarianie, zwolennicy austriackiej i chicagowskiej szkoły ekonomii. Jednak większość raczej się z tym poglądem Stokfiszewskiego zgodzi. Pytanie tylko, czym są te „zabezpieczenia na najbliższą i dalszą przeszłość” - czy przywilejami socjalnymi, które dławią rozwój gospodarczy, czy może ograniczaniem deficytu i długu, aby móc zafundować w przyszłości, nawet później, emerytury?
 
Odpowiedź na to pytanie zaważyło o stworzeniu „Oburzonych na oburzonych”. Mimo tego, że udziela się w niej wielu zwolenników Nowej Prawicy, to są tam zapewne także wyborcy Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości czy Ruchu Palikota. Dzieje się tak z jednego powodu – wszyscy widzą, że kapitalizm daje stabilność i rozwój. To dzięki niemu ludzie mają możliwość rozwoju – materialnego i intelektualnego. Właśnie to łączy wszystkich „oburzonych na oburzonych” i daje nam rzeczywisty przymiotnik apolityczności. 

http://www.facebook.com/oburzeninaoburzonych oburzeninaoburzonych@gmail.com Młodość to czas romantyzmu. Każdy ma tego świadomość. Jednakże romantyzm ten powinien iść w parze z fundamentalnymi zasadami racjonalności. My, ludzie młodzi, owszem, jesteśmy zaniepokojeni sytuacją w naszym kraju. W Polsce mamy do czynienia z rozwojem gospodarczym, nasze otoczenie zmienia się niemal z miesiąca na miesiąc. Ale istnieją także takiej sytuacji mankamenty, jak rosnący dług publiczny czy deficyt. Z tymi czynnikami wiąże się nasza przyszłość, albowiem to one będą wpływać na nasze życie w przyszłości. My, młodzi, chcemy żyć w państwie, które zagwarantuje nam stabilną, przewidywalną przyszłość. Bynajmniej, nie chodzi tutaj o materializm, ale o elementarne poczucie bezpieczeństwa. Nie da się tego w dzisiejszych czasach osiągnąć, nie ograniczając wydatków budżetowych. Mamy tego świadomość, bo nie jesteśmy pozbawieni racjonalizmu. Dlatego sprzeciwiamy się akcji polskich „oburzonych”, która jest niczym innym jak niemerytorycznym krzykiem. Głoszone przez polskich „oburzonych” postulaty są czystą utopią w dzisiejszym świecie, który pogrążony jest w recesji. „Oburzeni na oburzonych” nie są – w przeciwieństwie do „oburzonych”, którzy firmowani są przez Krytykę Polityczną – upolitycznieni. Chcemy szukać rozwiązań, rozmawiać, nie tylko wykrzyczeć swoje postulaty. Co najważniejsze – nie chcemy, aby reszta społeczeństwa kojarzyła ludzi młodych, racjonalnych z ruchem, który nie daje żadnych sposobów na rozwiązanie trapiących nas problemów, przez co infantylizuje i – mówiąc Gombrowiczem – upupia młodych w oczach reszty społeczeństwa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka